21 lut Jak traktujesz siebie w pracy?
To będzie tekst o równym traktowaniu, ale nie przez szefów czy współpracowników tylko przez siebie samego. Samą. Tak, wciąż jednak chodzi w nim o kobiety, ale, po bliższym przyjrzeniu się sytuacji, mogę powiedzieć, że też niektórych mężczyzn.
Inspiracją dla tego tekstu była rozmowa telefoniczna ze znajomym sprzed paru dni. Usłyszałam w niej następujące zdanie: „Wy uwielbiacie mieć dużo spraw, bierzecie je sobie same na głowę, a potem opowiadacie, ile to macie spraw. I uwielbiacie to! Ja nie lubię mieć dużo spraw, ja robię rzeczy po kolei.”
Szczęściarz, chciałoby się powiedzieć w pierwszym odruchu, może sobie na to pozwolić. Może tak, może nie?
Owszem, wiadomo, znamy to: kobiety mają od wieków bardziej podzielną uwagę, bo to pomaga im zajmować się dziećmi, jednocześnie gotować obiad i sprzątać. Dziś doszło do tego jeszcze kilka, a nawet kilkanaście nowych zajęć lub zostały zamienione na kilkanaście innych. Mężczyźni niegdyś głównie polujący (co jakiś czas), dziś też mają o wiele więcej na głowie.
Chodzimy do pracy, lub pracujemy w domu i to, jak sam(a) siebie traktujesz w pracy nabiera ogromnego znaczenia. Ta rozmowa telefoniczna wywołała u mnie lawinę skojarzeń oraz przypomniała rozmowy i historie z życia wzięte, w których zobaczyłam takie właśnie sytuacje.
Czyż to nie o to przede wszystkim chodzi w coachingu? By uporządkować, ustalić priorytety i zająć się tym, co najważniejsze, na dodatek po kolei. Kwestią jest, jak się do tego zabrać, kiedy mamy poczucie życia w chaosie lub stwierdzenia, że wszystkie sprawy są tak samo pilne.
Po pierwsze, jak powstrzymać odruch powiedzenia: „ja się tym zajmę”, kiedy wiesz, że nie ma to szans. Z drugiej strony wiesz też, że sukces prawie każdej sprawy, którą bierzesz w swoje ręce będzie zależał przede wszystkim od ciebie, a jeśli to nie będzie sukces, to będziesz wiedział wszystko na ten temat i będziesz mógł dokładnie wyjaśnić, dlaczego sukcesu nie było i co należy zmienić, by w przyszłości nastąpił.
Taki odruch podobno częściej wykazują kobiety. Do tego nawiązał mój kolega. Rzeczywiście zdążyłam podzielić się tym spostrzeżeniem (przede wszystkim chodziło mi o ten stan, że „lubimy mieć dużo na głowie”) i wstępnie zostało ono potwierdzone przez kilka koleżanek.
I jeszcze jedno pytanie, które dotyczy obojga płci: czy chcesz uchodzić w pracy za pracownika skutecznego czy wiecznie zajętego?
Dlatego napisałam na początku, że tekst jest też przeznaczony dla niektórych mężczyzn. Ostatnie dwadzieścia lat działania zawodowego w kraju na dorobku wytworzyło w nas przekonanie, że „gonić trzeba, gonić”.
Dziś pojawiają się już analizy jakościowe i okazuje się, że wykorzystanie środków unijnych niezłe, ale czy w słusznych sprawach… Albo innowacje są, ale nie w tych dziedzinach, gdzie miałyby szersze zastosowanie… i generalnie za mało…
„Gonienie” jest może i dobre, ale gonić trzeba z sensem. Wiele spotkań, z których nic nie wynika zajmują czas, ale niekoniecznie przekładają się na efektywność itd., itp… Podobno pokolenie millenialsów jest już od tego wolne, ale oni mają inne problemy i o tym następnym razem.
Dlatego odpowiedź na powyższe pytanie, jakim chcesz być pracownikiem, zależy głównie od ciebie. Natomiast jeśli wybierzesz skuteczność oznacza też, że bierzesz odpowiedzialność za swoje posunięcia, w większym stopniu skupiasz się na doborze narzędzi, środków i współpracowników. Umiesz o to zawalczyć, bo będziesz lepiej umiał(a) uzasadnić swoje potrzeby.
Ten tekst jest może nie tyle o równym, ale o dobrym traktowaniu siebie w pracy. Może warto o tym pomyśleć jeszcze przed wakacjami?