Praca albo życie?

 

Jak w ogóle można postawić tak pytanie, skoro wiadomo, że „żyjesz, aby pracować i pracujesz, aby żyć”? Tylko czy „aby”? Może lepiej byłoby napisać: żyjesz i pracujesz oraz pracujesz i żyjesz. Czepiam się? Ale to brzmi bardziej neutralnie, prawda?

Dodam tylko, że to nie jest tekst o work-life balance. To jest o tym, że nie ma czegoś takiego, jak life-coaching i business-coaching. Owszem, spotkasz się z tymi terminami, jednak, miej świadomość, że to tylko pozycjonowanie marketingowe, a nie dziedzina coachingu. To służy określeniu się na rynku i wysłaniu sygnału, od kogo spodziewasz się zapłaty: od indywidualnego   klienta czy od firmy.

Sam coaching jest czysty, jak łza, dotyczy Twojej wizji świata i polega na tym, by pomóc Ci stworzyć sytuację, w której możesz lepiej czerpać z Twoich własnych zasobów, czyli zdolności i naturalnych cech, które posiadasz.  Pisałam gdzie indziej, że coach nie doradza, więc on nie powie Ci, jak prowadzić biznes lub zarządzać ludźmi. Nie powie Ci też, jak rozwiązać konflikt w rodzinie.

Ty możesz mu powiedzieć, jak sam to widzisz w sytuacji, w której się znajdujesz i w trakcie sesji poprzez pytania coacha poszerzyć zakres lub zmienić swoje postrzeganie spraw, możesz inaczej postawić cele i opracować kolejne kroki. Przede wszystkim pozwoli Ci lepiej zobaczyć samego siebie względem tych spraw, co z kolei pomoże Ci podjąć lepsze dla Ciebie decyzje.   

Jeśli weźmiemy angielskie znaczenie słowa coach czyli trener sportowy to wiemy przecież, że on sam nie jest sportowcem, ale poprzez swoje doświadczenie i znajomość metod potrafi uwolnić niesamowite pokłady energii i motywacji w zawodniku.

Tak właśnie działa coach: uwalnia niesamowite pokłady energii i motywacji w Tobie, czasem przekraczające te, których się po sobie dotychczas spodziewałeś. Powiem więcej, efekt nawet pojedynczej sesji często zaskakuje też coacha.

Jednak niezależnie od tego, ile pracujesz i czy spalasz się w pracy, czy ją odbębniasz jest ona częścią Twojego życia. I jedno wpływa na drugie: życie prywatne na zawodowe i na odwrót.

Przecież, jeżeli przechodzisz kryzys małżeński czy śmierć bliskiej osoby nie jesteś w pracy tą samą osobą, jak wtedy, gdy właśnie się zakochałeś lub wróciłeś z wymarzonych wakacji.

I w drugą stronę to działa tak samo. Możesz nie mieć ochoty na spotkanie towarzyskie, gdy wcześniej w pracy odrzucono Twój projekt lub sprawozdanie po raz trzeci z rzędu, ale masz ochotę kupić bliskim prezenty, gdy zaproponowano Ci wyższe stanowisko.

Nie jesteśmy robotami, mamy uczucia i hierarchię wartości. Każdy z nas jest człowiekiem w jednej osobie. Przepraszam za „masło maślane”, ale tak właśnie chcę to powiedzieć.

W tej jednej osobie mieszczą się wszystkie emocje: i miłość do babci, i złość za nieodrobione lekcje dziecka, i zazdrość o stanowisko i ambicje zawodowe.

Rozum mówi: nie przynoś problemów z domu do pracy. I uważasz, że stosujesz się do tego, bo np. nie rozmawiasz o nich w pracy, ale czy przestałeś je odczuwać, albo zupełnie o nich myśleć? Czy one przestały istnieć? Czy przestały mieć wpływ na Twoje samopoczucie?

Sporo się pisze ostatnio o tym, że pracodawcy zdają sobie coraz bardziej sprawę, że dobry pracownik to pracownik zrelaksowany, zadowolony, spełniony i pomagają mu to osiągnąć nawet na polach niezwiązanych bezpośrednio z wykonywanymi obowiązkami.

A skoro idziemy w tym kierunku dobrze, by coaching przyczyniał się do tego, by wszelka praca przepełniona była życiem! I to jest odezwa zarówno do pracodawców, jak i do pracowników: traktujmy siebie, jak pełnię człowieka w jednej osobie, pozwólmy jemu i sobie pracować i żyć. Traktujmy coaching jako silne wsparcie poza tymi podziałami 🙂

 

Katarzyna Ratajczyk