21 lut Sam siebie znam najlepiej
Oczywiście! A udało Ci się kiedyś zaskoczyć samego siebie? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ty je znasz! Mogę mówić tylko o sobie i ja wiem, że tak. W moim wypadku stało się kiedy nie raz poczułam, jak bardzo czegoś nie chcę, gdy wcześniej przygotowywałam się do tego całymi miesiącami. A tu w zetknięciu z rzeczywistością, całe ciało zbiera się w przeciągłe „nieeeeee”.
Tak, byłam zaskoczona! Bywam też zaskoczona, gdy uważałam, że jestem w sytuacji bez wyjścia i nie wiem, jak rozwiązać jakiś problem, męczę się z tym tygodniami (zdarza się i dłużej), a potem po jednej krótkiej rozmowie i to na inny temat wpadam na rozwiązanie problemu. I wtedy dziwi mnie, że tak długo się z tym borykałam, a nie widziałam czegoś, co było obok. Zdarza się, że przez ten czas przećwiczyłam już kilka możliwości i prób rozwiązania problemu, które tylko utwierdzały mnie w tym, że problem jest nierozwiązywalny.
Bardzo często zdarza się to w sytuacjach w pracy. Relacje z ludźmi nie zawsze są proste. Pojawiają się problemy znienacka, każdy ulega wpływom zewnętrznym, o których reszta nie ma pojęcia. Zdarza się, że lubimy z kimś pogadać, ale nie chcemy z nim pracować, lub odwrotnie.
Pojawił się kiedyś u mnie na sesji coachingowej mężczyzna, który nie przyszedł z konkretnym celem, zadaniem tylko z tym, że męczą go stosunki w pracy i chciałby to jakoś uporządkować. Niektórym taki cel może się wydać mało ambitny, ale pomyśl, jak on służy poprawie jakości życia. Szumne słowa, ale po prostu chodzi o to, że chce ci się gadać i pracować na co dzień, a nie zastanawiać, jak coś od kogoś wydębić, nie urazić, nie wdawać się w niepotrzebne dyskusje. Po prostu życie staje się lepsze.
Właśnie on czuł, że jest w sytuacji bez wyjścia, wszystkiego już próbował, z kim trzeba rozmawiał, a problemy wracają. Uważał, że przetestował wszystkie metody jakie zna i one nie działają w jego sytuacji. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, czego on oczekuje dla siebie w tej pracy. Minęło kilka sesji, wierzcie lub nie, przypadek lub zmiana nastawienia – jego relacje ze współpracownikami zaczęły się normować, łagodnieć, „same się rozwiązywać”. Czy zmienił któregoś z nich? Nie. Czy zmienił siebie? Może trochę swoje nastawienie, bo miał szansę ustalić sam ze sobą, w mojej obecności, swoje priorytety życiowe i … napięcia zaczęły puszczać. Same? Wygląda na to, że „same”, w myśl zasady „chcesz zmienić świat, zmień siebie”.
Ostatnio i mnie to spotkało, sądziłam, że mam problem, z którego nie ma wyjścia. Aż tu nagle ktoś podał mi jakieś proste rozwiązanie, nie znając nawet szczegółów sprawy. Na początku chciałam je odrzucić, jak inne przedtem. Jednak, przyparta do muru, zaczęłam je modyfikować do swoich potrzeb i na koniec nie mogę zrozumieć, jak nie moglam na to wpaść od razu.
Brzmi, jak luźna opowiastka o niebardzo ważnej sprawie. Jednak dla mnie była ważna, bo dopełniała ważny fragment mojego życia zawodowego. A praca to przecież duża część mojego życia, a życie składa się z mnóstwa pozornie mało ważnych spraw, które potrafią złożyć się na ważne osiągnięcia, czego i Tobie życzę! A jeśli nie widzisz „światełka w tunelu” daj sobie pomóc. Tylko tyle…